poniedziałek, 31 maja 2010

"Ponte Vecchio. Stary most" / "Ty byłeś architektem późniejszych moich uczuciowych wzlotów."


"Ponte Vecchio. Stary most"
Maria Malina Lampone
stron: 328
wydawnictwo: Poligraf

Zmęczyłam w końcu tę książkę. Albo ja jestem jakaś dziwna, albo zupełnie czego innego oczekuje od książek, albo po prostu to książka, która wzbudza mieszane uczucia i skrajne wrażenia - od miłości do nienawiści... W moim przypadku, bardziej do nienawiści, chociaż to zbyt mocne słowo.

Miała być fajna historia miłości Polki i Włocha ( tak, tak znowu to magiczne słowo skłoniło mnie do tej książki), Polka to tam była, czasy PRL- u też były, ale gdzie ten Włoch to nie mam pojęcia. Wiem, że miał na imię Fabio, ale obok Włocha to chyba nie leżał. Który Włoch zakochuje się bez pamięci w dziewczynie spotkanej RAZ i potem pisze jej czułe listy, przyjeżdża i tak ich związek trwa 3 lata... Mało tego! To ON o to zabiega, ręce mi opadły;p Skoro już mnie kusi takim cudownym słowem, które zaczyna się na "W" to niech mi nie serwuje Włocha, który może się zdarzyć raz na milion ;). Może przesadzam, ale wolno mi, bo ta książka mnie irytowała. W połowie mniej więcej miałam jeszcze nadzieje. Później ta nadzieja zniknęła, jak autorka opisała pewną sytuację, nie musiałam udawać Sherlocka żeby dowiedzieć się co będzie dalej, prawie co do jednego przewidziałam, co się będzie działo. Nawet zakończenie! Chyba mogę to zdradzić, że ta książka to "pomnik" postawiony tej miłości Polsko-Włoskiej i forma terapii, aby zapomnieć, pogodzić się z życiem. Nie przeczę, fajne momenty też były, szczególni te, które dotyczyły podróży do Toskanii, na Sycylię... I momenty, mniej więcej przy 200 stronie, gdzie jest analiza zachowania Fabio i podejrzenia go o narcyzm :). A tak, to nic specjalnego, książka chyba nie dla mnie, żadnych głębszych wrażeń nie zauważyłam.

Morał jest chyba taki, że warto kochać..., ale kto tego nie wie;p

Ogólna ocena: waham się między 2,5 a 3... / 6

p/s Wiedziałam, że tak będzie. Po tylu bardzo dobrych książkach, musiała się w końcu trafić jakaś czarna owca :)

czwartek, 27 maja 2010

"Niepełni" / " Ona. On. My. Oni. Ono."

"Niepełni"
Paweł Pollak
stron: 424
wydawnictwo: Pruszyński i S-ka

Recenzję tej książki miałam napisać już dawno. Pochłonęłam ją w 5 godzin, a raczej to ona pochłonęła mnie. Dałam do przeczytania mamie, bo wiedziałam, że jej odczucia będą jeszcze silniejsze. Potem "przyszedł" licencjat i tak zleciało :). Mam wrażenie, że więcej czasu poświęciłam na spis treści, wykaz skrótów, stronę tytułową według zarządzeń rektora, streszczenie według zarządzeń rektora niż na samą treść. A to jeden egzemplarz ma być dwustronny, a reszta nie, a to jeden w miękkiej oprawie, a reszta nie, bla, bla, bla - zbliżam się w końcu do prawdziwej końcówki - 21 CZERWCA obrona więc proszę trzymać kciuki :). Koniec tej prywaty, przejdę do rzeczy.

Gdybym miała określić tę książkę jednym zdaniem, byłoby takie: Czytelnik przeżywa prawdziwą fuzję wrażeń.

Jest jak wykwintne danie, smakujesz powoli i odczuwasz silniej by na końcu poczuć prawdziwy smak. Fuzja wrażeń i uczuć, które nie raz, nie dwa doprowadzą Cię do śmiechu, ale i do łez. Ja, czytając się popłakałam. Moja mama to ryczała, wylała morze łez, przy tym dzwoniąc do mnie na komórkę z urywanym zdaniem: " Skoooończyłam czyyyytać." Żebyście nie pomyśleli, że to książka tylko do płakania, to gdy przeczytałam tacie, który swoją drogą książkę właśnie czyta, to jak napiszę, że się śmiał to zdecydowanie za mało powiedziane.

Historia Edyty, która jeździ na wózku. Historia Jacka, który jest niewidomy. Gdyby sugerować się podtytułem: "o miłości wbrew przeciwności losu" ( który zresztą został dopisany przez wydawnictwo jak zaznacza Autor) - historia miłości. Jednak ja poszłabym o krok dalej, bo to nie jest historia miłosna, to jest historia o życiu i o ogromie uczuć, przeżyć, wrażeń, wzruszeń, uniesień, które wyznaczają naszą życiową ścieżkę.

Autor zdaje się być doskonałym obserwatorem, potrafi spojrzeć z różnych perspektyw i tak też pisze tę książkę, z punktu widzenia jej, jego, ich przy tym zachowując ciągłość i jedność.

Czy Wy też tak macie? Gdy książka wywoła tyle emocji to potem nie macie pojęcia co o niej napisać? Siedzę i rozmyślam, w pamięci mam ogrom fragmentów, ale nie wiem jak mam to wszystko ubrać w słowa...

Nie zdradzę zakończenia, ale napiszę, że na pewno nie jest takie, jakiego się spodziewacie.
Edyta i Jacek przeżywają pewną dramatyczną sytuację, której także oczywiście nie zdradzę, ale wspomnę o różnych interpretacjach. Ja stwierdziłam, że to Jego wina, i mogłabym wymienić przynajmniej pięć argumentów, które by za tym przemawiały. Moja mama zaś całą winę "zrzuciła" na Nią, a mi to nawet nie przyszło do głowy. Nie wynika to z różnego zrozumienia, ale raczej z odmiennego podejścia. I to jest właśnie to, co wyróżnia tę książkę. Nie jest pustym romansem, prostą historyjką o sile miłości, czy nieskomplikowanym opowiadaniem o życiu. To książka, która wywoła w duszy czytelnika obrażenia.

Ja: Mogłabym zacząć czytać od początku. Zaznaczać fragmenty przy, których się śmiałam, fragmenty, przy których płakałam ze śmiechu, zdania, które wysyłałam Rrrr sms-em, bo wiedziałam, że mu się spodobają i te, które wywołały prawdziwe łzy ( a ja raczej nie należę do osób płaczliwych, jeśli tak mogę to ująć).

Mama: Od tej książki trzeba zrobić przerwę. Poukładać, przemyśleć, przeanalizować, żeby dotarło do Ciebie każde zdanie i każda ważna historia. To książka, o której będziesz rozmawiać z innymi, wspominając śmiech i łzy.

Ogólna ocena: 6/6

czwartek, 20 maja 2010

"Królowa ciemności" / "Ostre słowa zostaną wybaczone. Przetrwamy."

"Królowa ciemności"
Anne Bishop
stron: 413
wydawnictwo: initium
tłumaczenie: Monika Wyrwas-Wiśniewska

Zachwycająca.
Wzruszająca.
Pełna dylematów.
Życiowa.
Romantyczna.
Pełna bólu.
Władcza.
Fascynująca.
Walka dobra ze złem.
Walka o królestwo, walka o miłość.
Pełna przemian.
Emocjonująca.
Pełna napięcia.
Barwna.
Satysfakcjonująca.
Urzekająca.
Uderzająca.
Ciekawa.
Efektowna.
Intrygująca.
Porywająca.
Pasjonująca.
Obrazowa.
Różnorodna.
Ekspresywna.
Pobudzająca.
Magnetyzująca.

Taka jest trzecia część Czarnych Kamieni...
Bishop z książki na książkę stawała się lepsza.
Ten tom w sposób całkowity spełnił moje oczekiwania.
Nie mam nic więcej do dodania, warto było przemęczyć się przez pierwszą część żeby dojść tutaj :)

Ogólna ocena: 5/6 a może 5,5 nawet!

wtorek, 18 maja 2010

"Zagadki medyczne i sztuka diagnozy." / "Zauważać to co się widzi."

"Zagadki medyczne i sztuka diagnozy"
Lisa Sanders
stron:298
wydawnictwo: Magnum
tłumaczenie: Władysław Jeżewski

Na okładce tej książki znalazł się dla mnie magiczny napis "Dr. House" więc czym prędzej wpadła ona w moje ręce. Nie zawiodłam się, świetna lektura, nie tylko dla lekarzy, ale też dla pacjentów, nie tylko dla wielbicieli Housa, ale dla wielbicieli Sherlocka, nie tylko dla fanatyków medycyny, nie tylko dla ciekawych - dla wszystkich! :)

Lisa Sanders opisała najbardziej tajemnicze objawy i choroby, z którymi zetknęła się w praktyce. Czasami, ale tylko czasami, co zapewne wynikało z mojego uwielbienia do Housa wiedziałam jakie jest rozwiązanie "zagadki medycznej", mój mózg krzyczał: "no dalej, to jest przecież choroba Stilla" (np.). Autorka nie opisuje suchej relacji z przebiegu choroby, ale pokazuje każdy jej czynnik. Lekarzy porównuje do Sherlocka Holmes'a - muszą zauważać to co widzą, nie to co chcą zobaczyć, nie wyciągać pochopnych wniosków, ale zwracać uwagę na szczegóły.

Wielu pewnie pomyśli, że w książce są zawarte zagadki, które zawsze kończą się "happy endem", bo cudowni, genialni lekarze zawsze trafiają na prawidłową diagnozę. Nie, nie i jeszcze raz nie! Sanders opisuje studia medyczne, rezydenturę i wytyka błędy lekarzom, chociaż chyba nie powinnam użyć słowa "wytyka", tylko pokazuje jak wiele ich pomyłka może kosztować inne osoby, opisuje zwycięstwo, ale i porażki diagnostyki. Odsłania przed czytelnikiem odkrycia medycyny. Wiecie, że krętki z kleszcza, które pozwalają na diagnozę boreliozy wyizolowano dopiero w roku 1982?

W dobie internetu, nie trudno się domyślić, że pacjenci często SAMI szukają diagnozy i co najgorsze są święcie przekonani, że mają rację. Autorka pokazała jednak, że nie tylko chorzy korzystają z Googli - pewien profesor spytał lekarkę prowadzącą jak udało jej się postawić diagnozę (chodziło o rzadki zespół IPEX), na co ta odpowiedziała: miałam wyniki biopsji skóry i testów immunologicznych, wpisałam je w Google i od razu wyskoczyło :). Przestrzegam jednak, po przeprowadzonych analizach Google prawidłowo rozpoznało 15 przypadków na 26 i co najdziwniejsze - im cel poszukiwań jest bardziej niezwykły, tym łatwiejszy do znalezienia w Googlach.

Książka fascynująca, a zagadki medyczne brzmią jak opowiadania detektywistyczne. Medycyna chociaż potrafi zdziałać cuda, jest również w pewnych przypadkach bezradna. Nie może dać pociechy, ale ułatwia zrozumieć do końca historię ludzkiego życia. Gdy wiemy jak ktoś umarł, łatwiej jest nam zachować w pamięci jak żył. W nas pozostają wspomnienia.

Ogólna ocena: 5/6
(minus 1, bo znałam pewne rozwiązania, a z medycyną mam mało wspólnego, ale to dzięki mojej Mamie pewnie, ale w największej mierze, dzięki uzależnieniu od niego:

czwartek, 13 maja 2010

"Dziedziczka cieni" / " Łatwiej zniszczyć niż zachować. Łatwiej rozwalić niż zbudować. Bądź czujny"


"Dziedziczka cieni"
Anne Bishop
stron: 432
wydawnictwo: initium
tłumaczenie: Jakub Szacki

Samospełniające się życzenie... Założyłam, że akcja "Dziedziczki cieni" rozpędzi się jak Bugatti i prawie to dostałam, prawie, bo rozpędza się jak dobrej klasy BMW M3 na przykład :) I w dodatku osią, stałą, bohaterką (niepotrzebne skreślić ) jest Jaenelle - Czarownica - Krwawa, a na to narzekałam w pierwszej części, że "znika" na dobrych kilka rozdziałów, a to w końcu ona jest spełnieniem przepowiedni.

Trudno pisać recenzję tomu drugiego, gdy mogą przeczytać ją Ci co z pierwszym tomem nie mieli nic wspólnego, dlatego nie chciałabym zdradzać żadnych ważnych wydarzeń. Jaenelle nie jest już dziewczynką, która nie zdaje sobie sprawy ze swej mocy, dorasta, a chyba powinnam napisać, że brutalne zdarzenia dały jej lekcje życia, co z tego wynika i czy moce Czarownicy pójdą w dobrym kierunku czy złym - przekonajcie się sami.

Przy drugiej części nie miałam żadnych kłopotów z czytaniem, przyswajaniem czy życiem bohaterów. Wszystko przebiega sprawnie od samego początku, a może to także wynik wstępu, który opisuje walkę Saetan'a o adopcję Jaenelle...

Czarownica nadal otoczona jest przyjaciółmi i wrogami, nadal uczy się Fachu, chociaż już nie jest zalęknioną dziewczynką, obserwuje co się dzieje i stara się rozpoznać prawdziwych sprzymierzeńców od tych, którzy chcą jej zaszkodzić, Saetan zaś przeżywa ze zdwojoną siłą to co się dzieje, a gdy Jaenelle odwiedzają starzy przyjaciele... Książka to zapis nie tylko wrażeń bohaterów, ich dojrzewania zarówno emocjonalnego jak i fizycznego, ale także ich profil psychologiczny, Bishop tym razem skupia się na głównych postaciach, we wspaniały sposób przedstawia ich obraz.

Złapałam się na tym, że czekałam na opisy pełne brutalności, seksu i zła, a w "Dziedziczce cieni" jest tego zdecydowanie mniej, chociaż wrogów przybywa. Może to właśnie przez ich intrygi, złowieszcze plany, które wciągają czytelnika ten zabieg nie był już potrzebny... W tej części autorka zwraca uwagę nie tylko na ciemną stronę życia, ale także ta jego pozytywne aspekty i to jak ważne są uczucia: przyjaźni, miłości, wierności zasadom i samym sobie.

Świat Bishop w tym tomie nabiera kolorów. W tym sensie, że akcja jest mało przewidywalna, bohaterowie stają się wyraziści, szczegóły są dopracowane, ale nie masz uczucia : " po co mi ta informacja" wręcz pragniesz większą ilość wiadomości, które zresztą autorka Ci serwuje, zdecydowanie więcej wiesz i o świecie Krwawych, o Piekle, o sytuacji politycznej.

Tom drugi lepszy od tomu pierwszego, to nawet nie podlega dyskusji, dlatego jestem jeszcze bardziej ciekawa tomu trzeciego, będzie to apogeum talentu Bishop czy zwróci się o 180 stopni i będzie nudno?

Ogólna ocena: 5/6


p/s Wiecie, że w Piekle są pory roku :D?

wtorek, 11 maja 2010

"Spójrz mi w oczy" / "To dzieci są prawdziwymi obserwatorami tego świata."


"Spójrz mi w oczy"
Cammie McGovern
stron: 288
wydawnictwo: Otwarte
tłumaczenie: Anna Paluchowska

Książka przeczytana w ramach losowania u Anny :). Jednak recenzja na pewno nie odda ani wrażeń, ani mocy płynącej z tej książki, bo po pierwsze - się nie da, po drugie - od dwóch dni walczę z ogromnie uporczywym katarem i zawalonymi zatokami, ale jak to mówią, leczony katar trwa 7 dni, nieleczony tydzień.

Książka opowiada historię Adama, który jest dzieckiem autystycznym i staję się jedynym świadkiem morderstwa, w którym ginie dziewczynka. Zarówno policjanci jak i jego matka dokładają wszelkich starań, aby ułatwić Adamowi zeznania, ale On zamknął się w sobie, nie odpowiada na żadne pytania, nie podejmuje zabawy, nie działają żadne motywujące sposoby. Adam ucieka w swój własny świat i w swoją muzykę. Jednak miłość matki i jej wytrwałość doprowadzają do zmian, które są małymi kroczkami, ale dzięki, którym Adam funkcjonuje w szkole, wśród rówieśników i wśród dorosłych. Warto zaznaczyć, że sama autorka książki jest mamą dziecka autystycznego, która wymyśliła wiele innowacyjnych technik, które pozwalają dotrzeć do świata dziecka. Choć na początku matka Adama chce za wszelką cenę ochronić go przed złymi uczuciami, wyśmiewaniem i wszystkim co mogłoby mieć zły wpływ na Adama, sama przekonuję się, że tak się nie da... Nie można ochronić dziecka przed życiem, nie można przeżyć życia za nie, ani nie można uchronić go przed niepowodzeniem, złością czy gniewem... I po raz kolejny możemy się przekonać jak wiele dorośli mogą się nauczyć od dzieci :)

Zmykam z powrotem do łóżka i się leczę, w końcu juwenalia mam! :)

Ogólna ocena: 5/6

piątek, 7 maja 2010

"Córka krwawych" / "Wszystko ma swoją cenę"

"Córka krwawych"
Anne Bishop
stron: 365
wydawnictwo: initium
tłumaczenie: Jakub Szacki

Hmm... Czytałam tyle recenzji tej książki, że mam pewne obawy czy uda mi się napisać cokolwiek nowego.
Tak jak wcześniej pisałam o utworach: "Światła pochylenie" i "Wicked" i zwracałam uwagę na stworzony przez autorów nowy wymiar czy to świata, czy duszy, czy Oz tak tu ja nowego wymiaru nie widzę. "Córka krwawych" na pewno należy do książek, które są napisane w nowy sposób, ale sama fabuła nowa nie jest: czarownice, które są złe, piekło, zło, ALE to czarownice mają władzę i to one rządzą ( to mi się akurat bardzo podobało! :).

Pierwszą połowę książki, chociaż może przesadziłam,nie połowę, ale tak do 80 strony czytało mi się strasznie opornie i zawile, za dużo nazw, za dużo pokrętnych imion i co chwilę miałam wrażenie, że pojawia się słowo: piekło, czarownica, krwawi, kamienie. Na szczęście, gdy pojawia się Jaenelle akcja nabiera tempa i rusza do przodu niczym samochód na wyścigach. No cóż nawet samochód z mega, extra silnikiem potrzebuje chociaż chwili aby nabrać prawdziwej, potężnej prędkości, mój kochany Bugatti - niecałych 4 sekund. W przypadku tej powieści trochę więcej, ale na szczęście dalej mamy już tylko samą przyjemność z jazdy.

Jaenelle nie zdaje sobie sprawy ze swojej mocy i z tego jak ogromną władzę może posiadać, jej rozwijanie autorka pokazała w ciekawy sposób, ale zdarza się, że "znika" na długo i wtedy poznajemy innych bohaterów i inne krainy, od Terreille po Piekło.
Świat przedstawiony przez Bishop to świat rządzących kobiet, które nie mają zahamowań, skrupułów, a i czasami serca... Królowe używają mężczyzn do zabawy, strzegą swych stanowisk i jak to królowe pragną poszerzać terytorium i swoją władzę. A tymczasem w Piekle, które większości przynajmniej kojarzy się z diabłami wcielonymi, złymi, niepoukładanymi, których zło zjadło od środka, tu Umarli stosują się do swoich zasad, honorów.

Wspominałam już, że główna bohaterka to spełnienie przepowiedni :)? Nie? To wspominam, autorka ma wiele ciekawych pomysłów, a niektóre wydają się takie oklepane, ale nie można mieć w końcu wszystkiego. I to właśnie wcześniej wspomniane przeze mnie piekło, będzie chciało uczyć Fachu Jaenelle, aby była dobrą, pokojowo nastawioną Królową, która zadba nie tylko o siebie. Pomaga jej w tym nieślubny syn Władcy Piekieł - Deamon, który...a nie powiem :).
W każdym razie, żyjemy tym co aktualnie dzieje się wśród bohaterów i innych postaci, skrzydlatych mężczyzn, kobiet, które mają spiczaste uszy czy wśród tajemnic kamieni.
Im dalej, tym książka ciekawsza, ale trzeba być chociaż trochę cierpliwym, nie liczyć na łatwą, przyjemną lekturę, której kartki same będą się przerzucać, w tę książkę, aby poznać świat i bohaterów trzeba się wgłębić i dalej jest już dużo lepiej do tego stopnia, że jak skończysz czytać, to zaraz masz ochotę sięgnąć po kolejny tom.

Jak już wiele osób pisało, Bishop nie szczędzi scen erotycznych. Skąd się jej wziął pomysł z jedzeniem jąder?!?!, Gwałty, kastracja, brutalność, no cóż w końcu mężczyźni służą do zabawy... Co przeraża...? To, że wcale tak mocno się tym nie denerwujesz...Sceny brutalności, czy wspomnianych scen ociekających sexem... Jakby to stanowiło integralną część książki. Fakt, czasami moim zdaniem autorkę poniosło, ale tylko czasami...Zabieram się za drugi tom i mam nadzieję, że akcja rozpędzi się jak Bugatti :)
Świat magii i skrajnej moralności, świat przeplatających się wątków! Świat Bishop!

ogólna ocena: 4,5 / 6

środa, 5 maja 2010

Hospicjum to też życie




"Podróż za horyzont"
Marzena Świtała
stron: 80

Moja mama jest pielęgniarką... Przepracowała 25 lat na OIOM-ie ( odział intensywnej opieki medycznej)... w szpitalu dziecięcym... Jak się domyślacie, nie raz przeżywała ogromną radość z powodu wygranej z chorobą, ale też nie raz przeżywała ogromny smutek z powodu przegranej. Każda z tych małych i nie takich małych istotek była w pewnym sensie dzieckiem dla mojej mamy, bo ona kocha to co robi, nie jest pielęgniarką z obowiązku, przyzwyczajenia, czy nie miałam nic innego do roboty...
Kilka dobrych lat temu jechałam z nią na konferencję o hospicjum właśnie, przywiozłyśmy wtedy masę materiałów i między innymi tę książeczkę, która dziś ponownie trafiła w moje ręce. Historia Tomka, który stał się twarzą kampanii "Hospicjum to też życie", Tomka, który sam wybrał to miejsce, bo miał dosyć szpitala...Nie potrafię napisać dużo o tej książce, ogrom uczuć jaki dostarczyła, bo Tomek miał 19 lat... 19 lat...

"- Mamo, ja chcę już iść do Babci Loni...- Tomek mówi słabym głosem. Babcia Lonia umarła niedawno."

Tomek o wolontariuszach:

Z przystanków komunikacji miejskiej emanuje łagodny uśmiech Tomka...
"Hospicjum to też życie" ... to nie umieralnia.

"Wiedział, że odchodzi. I wiedział, jak należy się zachować..."

Jeden z pacjentów hospicjum: "Jestem zaszczycony, że przyjdzie mi odejść w takim miejscu, bo tu nawet ściany są miłe... a personel, wolontariusze, może to jakiś inny rodzaj ludzi? Taki uśmiechnięty i ciepły."

Zdaję sobie sprawę, że nie można idealizować, nie w każdym hospicjum pracują same cudowne osoby, ale tych cudownych osób jest zdecydowanie więcej, oni kochają to co robią i trudno nawet myśleć, że wykonują po prostu swoją pracę.
Kiedy moja mama odwiedziła koleżankę w hospicjum też była zaskoczona (a w końcu jest pielęgniarką), w pokoju można palić, w lodówce jest wino...Gdy patrzyła na wszystko ze zdziwieniem, koleżanka odparła: " Po co mają mi zabraniać? Oni spełniają moje zachcianki, przecież zdają sobie sprawę, że to moje ostatnie życzenia..."

Odsyłam Was na stronę: http://hospicja.pl/aktualnosci/news/.

Postanowiłam, że napiszę o tym na blogu, bo to nie jest smutna historia, to jest historia i idea - niezwykła.

niedziela, 2 maja 2010

"Prawiek i inne czasy" / "Jest w Tobie taka mała iskierka, która nigdy nie zgaśnie."


"Prawiek i inne czasy"
Olga Tokarczuk
stron: 182
wydawnictwo: Polityka Spółdzielnia Pracy

Moje pierwsze "spotkanie" z Olgą Tokarczuk, dzięki Skarletce, która użyczyła i poleciła mi tę książkę.
Spotkanie wcale nie proste, sielskie i banalne, a głębokie, ambitne, wrażliwe, twórcze, spotkanie tysiąca i jednej myśli...
Począwszy od I wojny światowej, kończąc na XX wieku...
Historia ludzi, historia mieszkańców małej wsi - Prawieku, historia życia i śmierci, historia świata, historia aniołów, historia przyrody, historia Boga, historia filozofii, historia uczuć...
Racjonalizm i magia, piękny język, indywidualności, psychologia. 182 strony, kilka rozdziałów, kilka światów "tego" i "tamtego" świata, wielowymiarowa we wszystkich jej aspektach. Jestem zaczarowana, zafascynowana światem Tokarczuk, zaintrygowana wizją świata, człowieka, ludzkiego życia, egzystencji.
Prawiek dla każdego może być czymś innym...czym dla Was będzie?
Książka skłaniająca do refleksji, a może nie skłaniająca, a nawet zmuszająca.

" Ludziom wydaje się, że przyczyną szaleństwa jest wielkie i dramatyczne wydarzenie, jakieś cierpienie, którego nie da się znieść..."

"Po co się było rodzić, żeby teraz spać?"

"Wydawało mu się, że ten kto kocha bezustannie daje"

"Był rozczarowany. Myślał, że starość otwiera to trzecie oko, którym widzi się wszystko na wskroś, które pozwala rozumieć, jak działa świat. Ale nic się nie wyjaśniło."

ogólna ocena: 5/6


p/s Tokarczuk nie jest jednak moim zdaniem, autorką, którą można czytać książka za książką, trzeba odpocząć, żeby przestawić się na świat Tokarczuk i na własny świat.