poniedziałek, 31 maja 2010

"Ponte Vecchio. Stary most" / "Ty byłeś architektem późniejszych moich uczuciowych wzlotów."


"Ponte Vecchio. Stary most"
Maria Malina Lampone
stron: 328
wydawnictwo: Poligraf

Zmęczyłam w końcu tę książkę. Albo ja jestem jakaś dziwna, albo zupełnie czego innego oczekuje od książek, albo po prostu to książka, która wzbudza mieszane uczucia i skrajne wrażenia - od miłości do nienawiści... W moim przypadku, bardziej do nienawiści, chociaż to zbyt mocne słowo.

Miała być fajna historia miłości Polki i Włocha ( tak, tak znowu to magiczne słowo skłoniło mnie do tej książki), Polka to tam była, czasy PRL- u też były, ale gdzie ten Włoch to nie mam pojęcia. Wiem, że miał na imię Fabio, ale obok Włocha to chyba nie leżał. Który Włoch zakochuje się bez pamięci w dziewczynie spotkanej RAZ i potem pisze jej czułe listy, przyjeżdża i tak ich związek trwa 3 lata... Mało tego! To ON o to zabiega, ręce mi opadły;p Skoro już mnie kusi takim cudownym słowem, które zaczyna się na "W" to niech mi nie serwuje Włocha, który może się zdarzyć raz na milion ;). Może przesadzam, ale wolno mi, bo ta książka mnie irytowała. W połowie mniej więcej miałam jeszcze nadzieje. Później ta nadzieja zniknęła, jak autorka opisała pewną sytuację, nie musiałam udawać Sherlocka żeby dowiedzieć się co będzie dalej, prawie co do jednego przewidziałam, co się będzie działo. Nawet zakończenie! Chyba mogę to zdradzić, że ta książka to "pomnik" postawiony tej miłości Polsko-Włoskiej i forma terapii, aby zapomnieć, pogodzić się z życiem. Nie przeczę, fajne momenty też były, szczególni te, które dotyczyły podróży do Toskanii, na Sycylię... I momenty, mniej więcej przy 200 stronie, gdzie jest analiza zachowania Fabio i podejrzenia go o narcyzm :). A tak, to nic specjalnego, książka chyba nie dla mnie, żadnych głębszych wrażeń nie zauważyłam.

Morał jest chyba taki, że warto kochać..., ale kto tego nie wie;p

Ogólna ocena: waham się między 2,5 a 3... / 6

p/s Wiedziałam, że tak będzie. Po tylu bardzo dobrych książkach, musiała się w końcu trafić jakaś czarna owca :)

11 komentarzy:

  1. Wiem o co ci chodzi, bo teraz też męczę książkę, która wzbudza we mnie mieszane uczucia. Zastanawiam sie czy jej nie porzucić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytuł w ogóle nie kojarzy mi się z naiwną historyjką o miłości, ale z jakąś przygodówką w klimatach zabytków Florencji. Za romansik podziękuję jednak i wrócę do własnych zbiorów ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe;) rozbawiło mnie twoje ostatnie zdanie:) ja też właśnie się obawiam, że po tylu dobrych książkach zaraz przydarzy mi się jakaś tragedia książkowa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie będę się trzymać od tej książki z daleka ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. niestety takie też muszą się trafiać.. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No to będę tą czarną owcę omijać z daleka. ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Może mi nie uwierzysz, ale słyszałam od znajomej o takie historii. Wbrew pozorom, rodzaj męski z Bella Italia bywa dokładnie taki, na przekór wszelkim statystykom i stereotypom. Serio, serio ;] Ale podobnież jak w przypadku Arabów, po pierwszych zalotach i hucznym ślubie, przychodzi czas na twardą, okrutną rzeczywistość. Dla równowagi, ponoć - tak mówią stare włoskie kumoszki.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ ja wiem, że to się zdarza, śmiem nawet twierdzić, że ta książka to prawdziwa historia. Autorka pisze pod pseudonimem i nie raz, nie dwa daje aluzje, żeby właśnie tak sądzić, ale czemu mnie kusi takim Włochem? Trzeba było zaznaczyć na okładce, że "mało włoska" :)
    I mało wciągająca, a wręcz bardziej męcząca. Dopiero pod koniec jest w miarę :)

    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach, ci Włosi... Ty łykasz wszystko, co włoskie, ja co wampirze. I obie czasem natykamy się na coś ciężkiego do przełknięcia ;) Najgorzej jest wtedy, gdy dużo oczekujesz od książki, a ta zawodzi Cię od samego początku do ostatniej strony.

    A ja męczę już któryś dzień z kolei "Córkę krwawych". I nijak nie mogę przebrnąć! oO

    OdpowiedzUsuń
  10. Nyx, "Córka krwawych" jest ciężka, szczególnie początek, tzn. tak do ok. 80 strony, może nawet 100 :) Autorka z każdym tomem pisze lepiej, drugi już był bardzo dobry, a trzeci - mniam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Do tych czarnych owiec trzeba jakiegoś wilka zatrudniać ;)

    OdpowiedzUsuń