czwartek, 7 stycznia 2010
Przepis na miłość z włoskim strumieniem doznań
"Afrodyzjak"
Anthony Capella
stron wyśmienitych: 326
Wydawnictwo: Albatros
Sama nie sięgnęłabym po tę książkę...Sama bym jej nie kupiła...Ale dostałam ją w prezencie i się zakochałam! Zakochałam się w tej powieści z banalnym tematem w tle - gdzie mężczyzna gotuje by zdobyć kobietę. To historia młodej Amerykanki - Laury, która przyjeżdża do Włoch studiować historię sztuki. Po wielu nieudanych randkach z gorrrrrącymi Włochami i ich gorrrącym temperamentem postanawia umawiać się tylko z szefami kuchni, co by miał chociaż zdolności manualne :) I tak poznaje przystojnego, sympatycznego podrywacza, by nie mówić brzydko dziwkarza - Tommaso, który z kelnera mianuje siebie szefem kuchni by zdobyć serce Laury. Zapomina o jednym - podobnie jak ja zresztą talentu kulinarnego nie ma żadnego, jednak ma przyjaciela - Bruno - numer jeden wśród kucharzy z pasji i z wyboru. I tak Bruno gotuje, po cichu podkochując się w Laurze, a Tommaso korzysta, nie dość,że z cudownego,aromatycznego, wykwintnego, pysznego, uzależniającego włoskiego jedzenia to korzysta także z doznań łóżkowych z Laurą w roli głównej. Sytuacje nie raz się komplikują, Laura ma wyrobiony smak i jedzenie to też poniekąd jej pasja, a Tommaso, to prosty, nieskomplikowany mężczyzna (nie obrażając mężczyzn), jednak kuchnia przyjaciela łączy ich na pewien okres czasu. Na tym koniec opowieści - po szczegóły sięgnijcie do książki. Mimo tego,że temat banalny, mimo tego,że to trochę romansidło, mimo tego,że kończy się tak jak skończyć się powinna - WARTO! Bo obraz Italii, do której przenosi nas autor jest niesamowity, zaczynając od fuzji smaków, kończąc na malarstwie, architekturze i sztuce. Czytając przenosisz się do słonecznego i urokliwego Rzymu, gotujesz i smakujesz potrawy razem z bohaterami i stajesz się coraz bardziej głodny - wrażeń i jedzenia z niezliczoną ilością smakowitych i pasujących do siebie kombinacji. A powiedzenie: "Nigdy tego nie próbowałam, bo tego nie lubię" przechodzi do historii. Od dziś próbuję wszystkiego! I rozpływam się w morzu doznań. Podejście Włochów do jedzenia jest wspaniałe - to nie dodatek, dzięki, któremu żyjemy, a prawdziwy rytuał. Wkładają w to nie tylko swoje serce, ale swoją duszę, smakują i delektują, a nie konsumują. Coś pięknego i uroczego! Bo jeśli chcesz, żeby kobieta się w Tobie zakochała, musisz ugotować coś, co pokaże, że rozumiesz jej duszę... I te wstawki z języka włoskiego! Oszalałam i moim postanowieniem noworocznym będzie: nauczyć się podstaw tego języka. Przytaczając cytat z książki: " Vette a fa' 'u giro, a fessa 'e mammata" - brzmi pięknie prawda?! A co oznacza w doskonałej idiomatycznej włoszczyźnie: spieprzaj w matczyną dziurę, którą przyszedłeś na świat" :D
Buon appetito!
Ogólna ocena: 5,5/6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Włoski to piękny język. Podobno pochodzi od samego Dantego, więc jak może być inny ? Zachęciłaś mnie do tej powieści. Mam nadzieję, że jest to dowód na to, że nawet prosty pomysł ( bo chyba domyślam się końca) nie musi być nudny i banalny. Są romanse i romanse, ten widać jest z wyższej półki. Chętnie umile sobie moje studenckie porażki.
OdpowiedzUsuńDo listy Książek do Przeczytania! Ze względu na Włochy oczywiście!
OdpowiedzUsuń